SP9KRT (Klub)/Biuletyn klubowy nr 1 (2002) pt. Radiopasjonat
Starszy brat Internetu
Wydawać by się mogło, że w dobie komunikacji internetowej i telefonów komórkowych, krótkofalarstwo to anachronizm, a jednak...
To, że posługujemy się dziś Internetem czy telefonią komórkową w dużej mierze zawdzięczamy krótkofalowcom. Przecierali oni pierwsze szlaki połączeń bezprzewodowych. Dla korzystającego z łączności internetowej niewiadome jest tylko w zasadzie to, czy nie zawiesi się komputer, zaś krótkofalowiec nasłuchuje, nawiązuje łączności i nigdy nie wie - kto i gdzie na kuli ziemskiej mu odpowie.
Radioamatorzy są twórcami packet-radio, które dało początek Internetowi. Różnica pomiędzy jednym a drugim jest taka, że przekazywanie informacji w packet-radio następuje z wykorzystaniem fal radiowych, a w Internecie płyną one kablem telefonicznym. Krótkofalarstwo jako hobby ma głęboki sens, bo bardzo rozwija - wymaga wielostronności zainteresowań, chociażby wiedzy z zakresu elektroniki, geografii, języków obcych, znajomości alfabetu Morse'a. Pasja ta pomaga poznać wielu przyjaciół na całym świecie. Siedząc przy radiu, można pogadać z każdym i to tak, jakby się go znało od wielu lat.
Krótkofalarstwo przez całe lata było postrzegane jako forma niezależnego taniego sposobu komunikowania się ludzi na całym świecie. Dawało satysfakcję z faktu, że przy pomocy, często własnoręcznie wykonanego urządzenia, można porozumieć się na całym globie. Dzisiaj taką możliwość daje Internet i jest to łączność bardzo pewna, o wysokiej jakości przekazu, podczas gdy łączność na falach krótkich niesie ze sobą niebezpieczeństwo pogorszenia się jakości sygnału w każdej chwili. Poza tym, korzystając z Internetu nie trzeba komplikować sobie życia, jak w krótkofalarstwie - zdobywaniem wiedzy, zdawaniem egzaminu. Nie mniej jednak, krótkofalarstwo w całym świecie uprawiane jest przez około sześć milionów osób. W Polsce co roku wydaje się trzy, cztery tysiące nowych licencji. Można, zatem mówić, mimo wszystko o ciągle trwającej swoistej magii krótkofalarskiej, która dotyka ludzi z całego świata.
Spisała: Ewa Bartnik
Z głową w... antenach
Jeśli ktoś, a przeważnie jest to mężczyzna, idzie ulicą z wysoko uniesioną głową i do tego szybko, ze znawstwem wzrokiem penetruje okoliczne dachy, żeby nie przeoczyć żadnej anteny, to jest to niewątpliwie... radioamator, zwany też krótkofalowcem.
Anteny kierunkowej „Yaga” (nie mylić z Babą Jagą) nie przeoczy na żadnym dachu żaden krótkofalowiec.
W krótkofalarstwie znajomości zawierane są dość osobliwie, bo najpierw poznaje się głos, a potem - często dopiero po wielu latach, widzi się człowieka, z którym przegawędziło się mnóstwo czasu. Przy tym owi rozmówcy niejednokrotnie nie znają swoich nazwisk, nie pamiętają imion, ale za to doskonale kojarzą znaki krótkofalarskie z głosem, ze sposobem nadawania alfabetem Morse'a. Dla przykładu: znak SP5CCC oznacza krótkofalowca pochodzącego z Warszawy, bo cyfra 5 oznacza właśnie to miasto i jego okolice, natomiast krótkofalowcy z południa mają w znaku 9, zaś - z terenów województwa zachodniopomorskiego 1. Pierwsza część znaku - SP5 to tzw. „prefiks”, natomiast litery CCC stanowią tzw. „sufiks” znaku, czyli indywidualne, radiowe „imię i nazwisko” krótkofalowca. Podany przykładowo znak - SP5CCC należy do jednego z najbardziej znanych polskich krótkofalowców - Tomasza Ciepielowskiego, który swoją licencję krótkofalarską otrzymał 35 lat temu, mając piętnaście lat. Jego radioamatorskie początki to łączność z czeską stacją z Ostrawy, przeprowadzona telegraficznie przy pomocy nadajnika z radiostacji wojskowej RBM 1 z anteną w postaci... długiego drutu. Natomiast za swoją najbardziej oryginalną łączność Tomasz Ciepielowski uważa także jedną ze swoich pierwszych, dalekich łączności (zwanych przez krótkofalowców - DX-owymi) - ze stacją z Nowego Jorku.
Drżałem z niepokoju, że nie uda mi się skończyć rozmowy z bardzo prozaicznej przyczyny, bo mój nadajnik własnej roboty, wykonany właściwie przy pomocy śrubokręta i młotka, miał w swojej budowie lampę telewizyjną i jej anoda zrobiła się czerwona. Obawiałem się, że zanim skończę i uzyskam potwierdzenie łączności, lampa przestanie pracować. Ale ku mojej radości - finał był szczęśliwy. Wracając jednak do znaków krótkofalarskich, to muszą być one obowiązkowo powtarzane kilkakrotnie podczas trwającej łączności. Zapobiega to anonimowości, a więc także - nieodpowiedzialności użytkowników eteru.
Dialog radioamatorów nie jest przecież tak intymny, jak rozmowa telefoniczna. Rozmowę krótkofalowców może usłyszeć każdy, kto tylko nastroi swoje radio na odpowiednią częstotliwość. A częstotliwości radiowe najczęściej wykorzystywane w krótkofalarstwie to, np.: na UKF - 145 MHz, 430 MHz, na KF - 3,5 MHz, 7 MHz, 14 MHz. Jak twierdzi Tomasz Ciepielowski - krótkofalarstwo daje tak bardzo dużo urozmaiconych możliwości, że trudno jest się nim znudzić.
Jeśli kogoś to interesuje, może dla przykładu robić także łączności emisją telewizyjną, nawet nie posiadając kamery telewizyjnej. Wystarczy radiostacja i komputer z oprogramowaniem (zresztą darmowym, bo robią je radioamatorzy dla radioamatorów). To naprawdę wielka satysfakcja otrzymać obraz - np. zdjęcie od operatora z Australii czy Nowej Papui.
W Polsce, co roku wydaje się trzy, cztery tysiące nowych licencji. Można, zatem mówić mimo wszystko o ciągle trwającej swoistej magii krótkofalarskiej, która dotyka ludzi z całego świata. Szczególnym jednak zainteresowaniem hobby to cieszy się w Japonii, Niemczech, Rosji. A krótkofalarstwo to królewska pasja, bo ulegli jej monarchowie - np. hiszpański monarcha Juan Carlos I - EA0 JC, król Tajlandii - Bhumiphol Adulayadej - HS1 A, nieżyjący król Jordanii - Hussein I - JY 1. Radioamatorami są też: aktor Marlon Brando - FO5 GJ, prezydent Włoch - Francesco Cossiga - 10F CG, prezydent Argentyny - Carlos Saul Menem - LU1 SM. Był nim nieżyjący premier Indii - Rajiv Gandhi - VU2 RG.
Trzeba jednak pamiętać, że decydując się zostać krótkofalowcem, oprócz zdobycia wiedzy dotyczącej zasad operatorskich, budowy oraz funkcjonowania urządzeń używanych w łącznościach amatorskich oraz - co bardzo ważne - poznania przepisów prawnych, dotyczących użytkowania pasm radiowych, trzeba... po prostu lubić. Nie licencja czyni krótkofalowcem, lecz sympatia i życzliwość do drugiego człowieka. - A krótkofalarstwo - jak mówi Tomasz Ciepielowski, to hobby, łączące w sobie elementy techniki i sportu, dające możliwości zdobycia wiedzy geograficznej, historycznej, socjologicznej oraz - nauki języków obcych. Poza tym jest to pasja, która łamie bariery, podziały między ludźmi, przysparza wielu pomagających sobie przyjaciół... na całym świecie.
Ewa Bartnik
Pasjonaci się sprawdzają
Hobbyści krótkofalowcy to pasjonaci, którzy robią wszystko, żeby cały czas rozszerzać wiedzę, stale są nienasyceni, idą do przodu. Robią to, bo tego potrzebują – tłumaczy Ginter Kupka (SP9ZW), szef Klubu Krótkofalowców w Piekarach Śląskich, klubu z ponad trzydziestoletnią tradycją, kiedyś bezsprzecznie najlepszego w kraju.
Kiedy w 1974 roku Henryk Furmanik, organizował zespół, postanowił do jego składu dołączyć, po raz pierwszy w dziejach polskiej alpinistyki – także krótkofalowca. I zdecydował się na amatora, członka PZK Wojciecha Kłosoka SP9PT z Radlina. Mówił, że zawodowcy przyzwyczajeni są do innej pracy, że są bezradni w ekstremalnych warunkach. Hobbyści natomiast żyją swoją pasją, ciągle podnoszą kwalifikacje, szukają nowych rozwiązań – opowiada Kupka. Krótkofalowcy sprawdzili się podczas powodzi w roku 1997, wcześniej ich pomoc była wykorzystywana np. podczas pożaru lasu w Kuźni Raciborskiej.
Nastrojenie radiostacji na odpowiednią częstotliwość wymaga pewnej wprawy, ale przecież nie od razu Kraków zbudowano…
Przez piekarski klub przewinęło się szereg znanych na świecie krótkofalarskim postaci. W pamiątkowej klubowej książce jest wiele wpisów, szczególnie z lat siedemdziesiątych, kiedy tu, w Piekarach organizowano spotkania międzynarodowe i kiedy klub przeżywał swoje najlepsze lata. Jest np. wpis Zygmunta Bresińskiego SP3KX, jednego z założycieli polskiego krótkofalarstwa (licencje miał już w latach 20 ubiegłego wieku). Także i teraz są tu doskonałe warunki do organizacji spotkań i szkoleń, bo na miejscu jest hotel, z którego można korzystać. Piekarski klub ma już swoją grupę weteranów (trzeba co najmniej od 20 lat mieć licencję), należy do nich m.in. i Ginter Kupka (w klubie od dnia założenia, niestrudzony propagator idei krótkofalarstwa) i Aleksander Zaria-Zarine SP9DO, którego Kupka nazywa swoim nauczycielem, ale również Andrzej Pelczar SP9ADU z Krakowa. – To nasz „pan profesor”. Dzięki niemu wielu naszych młodych członków klubu skończyło studia. Udzielił masę korepetycji z matematyki, fizyki, a ponieważ zna cztery języki obce, więc i na tym polu jest nieoceniony. Dzięki takim jak on młodzi członkowie klubu oprócz wiedzy krótkofalarskiej uczą się innych rzeczy – opowiada Ginter Kupka.
Do klubu weteranów należy także Ryszard Frużyński SP9GP, znakomity konstruktor nadajników, najlepszy w okolicy spec od urządzeń nadawczych, jak mówi o nim Ginter Kupka, oraz Józef Kirsz SP9DHU jeden z pierwszych prezesów klubu w latach 70. Józef Kirsz uczestniczy w pracach klubu od początku, od pierwszego spotkania w 1968 r. Podobnie Eugeniusz Koszyk SP9 1753. Kupka charakteryzuje go jako najlepszego telegrafistę klubowego. Duży staż krótkofalarski - 30 lat - ma także Grzegorz Gowin SP9BZM, także obecny prezes klubu Ryszard Wolski SP9AGQ. Ale nie tylko weteranami klub stoi.
Henryk Chojecki SP9QMY zapisał się do piekarskiego klubu jeszcze jako kawaler. Potem, kiedy urodził mu się syn Damian, którego „od kołyski” wprowadzał do krótkofalarstwa. Kiedy cztery lata temu odchodził na emeryturę (był ratownikiem górniczym) za całą odprawę kupił dla syna komputer, najlepszy w tamtym okresie.
Krótkofalowcy to nie tylko operatorzy, ale również majsterkowicze.
W tej chwili Damian ma 18 lat, uczy się w Technikum Elektronicznym w Bytomiu, ma licencję nasłuchową SP9 5052, w przyszłości chce być programistą. Dwa lata temu Damian sam zmodernizował sprzęt kupiony za odprawę górniczą ojca. W klubie mówią, że nie tylko „wdał się w ojca”, ale jest już lepszy od niego.
Dla klubu cezurą był rok 1981, kiedy po wprowadzeniu [[wikipedia-pl:|]] odebrano mu licencję. To był cios dla krótkofalarstwa. Nie tylko nasz klub nie mógł się pozbierać – wspomina Kupka. Straty były nieocenione, bo całe wyposażenie klubu, zdobywana latami literatura fachowa, zostały skonfiskowane. Nie udało się tego odzyskać do dzisiaj. Wcześniej wiele osób nas popierało, nawet z PZPR, wygrywaliśmy zawody, byliśmy na świeczniku. Mieliśmy wyniki i przysparzaliśmy im chwały. Potem w stanie wojennym przedstawiano nas jak szpiegów dyżurnych wrogów – uśmiecha się Ginter Kupka wspominając, teraz już z dystansem, jak krótkofalowcy zostali wmanewrowani w wir historii.
Klub został reaktywowany w roku 1990 i do dzisiaj prowadzi bardzo szeroką działalność. Jak kiedyś, z sukcesem bierze udział we wszystkich zawodach krajowych i międzynarodowych.
Tekst autorstwa Anny Ładoniuk, którego obszerne fragmenty drukujemy, został opublikowany w numerze 59 Trybuny Śląskiej z roku 2001
Najnowsze osiągnięcia klubu
- 1. miejsca w całorocznych współzawodnictwach radiostacji klubowych SPCQ contest 1999, 2000, 2001, org.. organizowanych przez przez Magazyn Krótkofalowców „QTC”
- 1. miejsce w Europie w zawodach Japan International DX contest na telegrafii w 2001 r.
- 1. miejsce wśród polskich radiostacji klubowych w zawodach VK-ZL contest w roku 2001 na telegrafii organizowanych przez Australię
Krótkofalarstwo - co to jest?
Każdy marzył lub marzy o podróżach do dalekich egzotycznych krajów, o poznaniu mieszkających tam ludzi, ich obyczajów, tradycji.., ale niestety, nie każdy z nas, zwłaszcza ze względów finansowych, może sobie na takie podróże pozwolić. Na szczęście jednak, jest sposób na to, aby bez wielkich kosztów wyruszyć w świat. A tym sposobem jest krótkofalarstwo, które za pomocą fal radiowych pozwala na odbywanie bliższych lub dalszych wojaży po całym świecie.
Mając do dyspozycji radiostację krótkofalową możemy o każdej porze dnia i nocy rozpocząć poszukiwanie korespondentów, partnerów do rozmowy z każdego nieomal zakątka Ziemi. A jest z kim rozmawiać, bo krótkofalowców w świecie jest prawie 6 milionów. Pozostaje zatem tylko wybór kontynentu oraz kraju rozmówcy... i do dzieła!
Do działalności radioamatorskiej nie potrzeba gigantycznych urządzeń o wielkiej mocy. Na początek wystarczy takie, które z łatwością mieści się na domowym stole. Wbrew utartym opiniom, nadawanie telegrafią jest znacznie korzystniejsze i łatwiejsze niż foniczne, a to głównie z powodu lepszej słyszalności i większego zasięgu przy danej mocy i antenie oraz... z braku bariery językowej. A propos języka krótkofalarskiego, to dla ułatwienia porozumiewania się krótkofalowcy mają swój slang. Kilkadziesiąt podstawowych skrótów pozwala na bezproblemową wymianę istotnych dla radioamatorów informacji. A krótkofalarstwo to nie tylko rozmowy towarzyskie, to także sport. Krótkofalowcy mają swoje zawody - krajowe, międzynarodowe z mistrzostwami świata włącznie. Współzawodniczą np. „długoterminowo” o jak największą ilość łączności z różnymi krajami, różnymi wyspami, - o jak największą ilość zdobytych dyplomów na przykład: za udokumentowane tzw. kartami QSL – łączności ze wszystkimi kontynentami, krajami. Jest też konkurencja zwana „łowami na lisa”, polegająca na odszukiwaniu ukrytych w terenie radiostacji. Są też zawody w odbiorze szybkiej telegrafii, w pracy radiostacjami małej mocy i itd. Radioamatorstwo to „dla każdego coś miłego”, ale jak mówi dawne przysłowie... „pieczone gołąbki nie wpadają same do gąbki”, dlatego trzeba włożyć trochę wysiłku, aby nauczyć się pracy na radiostacji, przepisów, czy też – telegrafii. W tej nauce przydatne są trzy cechy: cierpliwość, cierpliwość i duża cierpliwość.
Jak zacząć? Najlepiej w dobrym klubie, np. piekarskim SP 9 KRT – przyjść, podglądnąć jak pracują doświadczeni operatorzy i popróbować samemu. Na pracę na radiostacji klubowej nie potrzeba mieć własnego zezwolenia, ponieważ korzysta się z niej jako „osoba szkoląca się” pod opieką i na odpowiedzialność operatora radiostacji klubowej. Kolejne kroki to: prowadzenie nasłuchów radiowych, ukończenie kursu i praktyka przy radiostacji klubowej. Ostatni etap to egzamin państwowy i zdobycie własnej licencji. No i wreszcie upragniona pierwsza łączność pod własnym znakiem. A tej przyjemności wszystkim serdecznie życzę! Andrzej Pelczar SP9ADU
Potwierdzam odbiór, czyli QSL
Krótkofalowcy, podobnie jak inni hobbyści lubią współzawodniczyć, a przy okazji i pochwalić się osiągnięciami w swoim hobby.
Wędkarze mierzą i ważą złowione sztuki, prowadząc swój rejestr „taaaaakich ryb”. Myśliwi dokładnie szacują ustrzelone sztuki czy ich poroża. A radioamatorzy dokumentują swoje krótkofalowe „zdobycze” - np. rekord odległości łączności na UKF czy też ilość krajów, z którymi nawiązywali łączności na falach krótkich, w postaci kart QSL.
Każda radiostacja amatorska ma swoje własne karty QSL, zawierające dane radiostacji, jej wyposażenie, moc, anteny, położenie, adres; często karta taka ma specjalną szatę graficzną i jest miłą ozdobą kolekcji każdego krótkofalowca. Radioamator nawiązuje rocznie nawet i kilkadziesiąt tysięcy łączności, więc wysyłanie „kueselek” pocztą byłoby zbyt kosztowne, toteż są one najczęściej rozsyłane bezpłatnie poprzez specjalne biura. Co ciekawe, kartą QSL potwierdzane są nie tylko łączności, ale także - nasłuchy radiostacji.
Dla wyjaśnienia - pierwszą licencją, jaką może otrzymać zainteresowany krótkofalarstwem jest licencja nasłuchowa. Otrzymane karty QSL są podstawą do wystąpienia o dyplomy przyznawane za osiągnięcia krótkofalarskie lub - do wpisania na oficjalną listę rekordów lub współzawodnictwa. Andrzej Pelczar SP9ADU
Każda karta QSL to małe niepowtarzalne dzieło sztuki plastycznej - efekt wyobraźni i pomysłowości krótkofalowca.